czwartek, 24 stycznia 2013

Nadrabiam zaległości.

W sobotę trochę zaniemogłam. Na fervexie ciągnę. Do wtorku dwa razy dziennie. Od wczoraj tylko na noc. Dziś zatem wiedziona chęcią wypocenia i nadrobienia zalgłości (och, gdyby tak rzeczywiście można było te zaległości nadrobić ) pobiegłam na siłownię.
Przyznam, że dawałam z siebie 150% mocy!
Wymiękłam na rowerze. Nie przejechałam przewidzianego czasu, bo zaczeło mi sie mega nudzić! Głupio nie?
Jedna z babeczek podpowiedziała, że ona do tych nudnych ćwiczeń, bierze sobie książkę! Może to niegłupi pomysł? Muszę spróbować.
Zauważyłam również (niekoniecznie dzisiaj), że kilka pań korzysta z tzw. pasów neoprenowych

zdjęcie ze strony mmo.pl
Wiedziona ciekawością cóż to za cudo, postanowiłam poczytać na ten temat co nieco.

Okazuje się, że pas neoprenowy przyspiesza pocenie się, wykorzystując naturalne ciepło organizmu. Tym samym cały metabolizm gwałtownie przyspiesza zwiększając spalanie tkanki tłuszczowej.
Oczywiście najlepsze efekty są przy ćwiczeniach  i wykonywaniu aktywnych czynności, ale podobno jadąc samochodem owinięci pasem też fundujemy sobie działanie wyszczuplające.

Kolejne informacje perfidnie kopiuję ze strony mmo.pl, bo nie chce mi się przepisywać, a nie będę udawać, że wiem więcej niż wiem i sama tworzyć nic nie zamierzam :)

Dodatkowe informacje:
  • jest prostym rewelacyjnym środkiem do osiągnięcia wymarzonej przez Ciebie figury,
  • najlepsze efekty przynosi systematyczne stosowanie,
  • uprawianie codziennych ćwiczeń z założonym pasem wzmacnia efekt redukcji tkanki tłuszczowej do 30%,
  • pas jest również skuteczny przy kształtowaniu ud ramion,
  • używanie pasa daje każdemu gwarancje zachowania zgrabnej szczupłej sylwetki przez całe lata,
  • zapobiega powstawaniu rozstępów
  • likwidacja zbędnych uwypukleń pod obcisłą odzieżą itp.,
  • znaczne zmniejszenie opuchlizny u osób z przepukliną,
  • doskonały przy walce z cellulitem i "pomarańczową" skórką,
  • rozgrzewa miejsca bolące (np. korzonki).
Uwagi producenta:
  • Ubrania neoprenowe nie są polecane osobom o wrażliwej skórze,
  • Przed pierwszym użyciem wskazane jest upranie pasa,
  • Po każdorazowym użyciu pasa, zaleca się wzięcie prysznica, aby uniknąć ewentualnych podrażnień skóry,
  • Nie należy nosić pasów neoprenowych podczas snu,
  • Jeśli w trakcie użytkowania wystąpi reakcja alergiczna, trzeba natychmiast zaprzestać noszenia pasa neoprenowego.
Czyszczenie:
  • Po każdym użyciu pasa neoprenowego spłucz wodą i pozostaw do wyschnięcia.
  • Pas odchudzające Fitplay pierz ręcznie – w letniej wodzie z dodatkiem delikatnych środków piorących (bardzo dokładnie spłukując). Susz w temperaturze pokojowej. (Nie należy prać w pralce ani też suszyć ich w suszarce automatycznej.)
Oczywiście na tej stronie zachwalają konkretny produkt, konkretnej firmy, ale inne zapewne działają podobnie.
Po przeczytaniu ja działa, jak przyspiesza, jak wyszczupla i w ogóle jaki jest boski, postanowiłam go mieć. I mam!
Dziś zatem w owym pasie ćwiczyłam.
I jedno na pewno mogę stwierdzić, że byłam pod tym pasem mokrusieńka. Także na pewno przyspiesza pocenie. Na inne efekty niestety musze dłużej poczekać. 
Przy okazji dowiedziałam się, że są również spodenki neoprenowe (do tej pory żyłam w kompletnej nieświadomości ) 

zdjecie ze strony mmo.pl
Może kiedyś i na nie się skuszę ? Kto wie?







środa, 16 stycznia 2013

Jestem,ćwiczę

Jak kto ciekawy to informuję, że grzecznie odwiedzam siłownię. Średnia w tym tygodniu wyszła mi 5x.
Dziś mam przerwę na regenerację (zalecenie instruktorki).
Oczywiście przerwy nie wykorzystuję na leżenie bykiem (bądź krową) na kanapie, ale na wysprzątanie mieszkania.
Z ciekawości na wadze stanęłam i owszem, nawet stwierdziłam, że jest mnie ciut mniej, ale zasadniczo wagowo postanowiłam spowiadać się miesięcznie, zarówno  samej sobie, jak i osobom moich poczynań ciekawych.
Z siłowni mam już swoje ulubione ćwiczenia. Nie miałam świadomości, że tak lubię orbitrek i to właśnie na nim zaczynam i kończę trening. Przeważnie. Czasami, na siłę, siadam na rowerek stacjonarny, ale jest to dla mnie droga przez mękę. Jak juz mam jeździć na rowerze, to nie w zamknietym pomieszczeniu.

Chcę jeszcze wspomnieć o jednej pani, która uczęszcza na siłownię. Pierwszy raz spotkałam ją na swoim pierwszym treningu siłowym. Maszerowała na bieżni. Podczas mojego treningu spokojnie ze 25-30 minut, a maszerowała już jak przyszłam. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pani ta ma skończone 83 lata!
Jak sie dowiedziałam to po pierwsze dość długo zbierałam szczękę z podłogi, a po drugie byłam pełna podziwu. Żeby mnie się tak chciało w jej wieku.

Oczywiście na koniec każdego treningu masuję swoje dupsko na cud maszynie, wspomnianej we wcześniejszym poście o TU
Postanowiłam troszkę pogrzebać w necie na jej temat, bo przyznaję, że masaż przynosi niebywałą ulgę zmęczonym treningiem mięśniom.
Znalazłam to i owo TUTAJ.
Dowiedziałam sie zatem, że szybkie wibracje powodują szybkie skurcze i rozkurcze mięśni, prawie jak w trakcie treningu, ale inaczej. Nie napisano, a ja nie wnikam z czego ta inność wynika, bo kolejna informacja mówi, że wibromasażer zmusza do pracy aż 98% mięśni! A to już powiało wielkością!
Czytamy dalej i dowiadujemy się, że niższa intensywność wibracji pozwala zregenerować mięśnie po wysiłku, a wyższa stymulować te głębiej położone, których podczas wysiłku "nie ruszamy".
Kolejne informacje są równiez ciekawe::
- pozbywamy się tkanki tłuszczowej,
- przeciwdziałamy osteoporozie
- poprawiamy dzięki wibracjom przepływ krwi i limfy dzieki czemu pozbywamy się produktów przemiany materii,
- wzmacniamy tym samym odporność
A także:
- mamy sznasę ujędrnić skórę i przegonić precz tzw. "skórkę pomarańczową" czyli cellulit
Jak dla mnie całkiem spora dawka pozytywnych działań, więc tym bardziej chętnie korzystać z dobrodziejstw wibromasażera zamierzam.





czwartek, 10 stycznia 2013

Zaliczyłam!

Oświadczam wszem i wobec, że dziś zaliczyłam po raz pierwszy siłownię.
Godzina intensywnego treningu pod okiem instruktora.
Kobietka rozpisała mi trening, a właściwie trzy treningi. Zaznaczyłam tylko, że nie znoszę bieżni, co miła pani uwzględniła rozpisując w treningu orbitrek i rowerek na zmianę. Wyraziłam chęć chodzenia co najmniej czery razy w tygodniu i obym w tym postanowieniu wytrwała.
Wrażenia?
Podoba mi się wystrój, a to już dużo. Przestrzeń niewielka, ale zagospodarowana dobrze.
Muzyka dodaje "pałeru".
Na końcu każdego treningu widnieje tajemniczy: masaż.
Byłam go bardzo ciekawa.
Przyznam, że z braku kondycji (ćwiczonka w domu absolutnie nie przygotowały mnie na tego typu trening) na koniec czułam jak trzęsą mi się mięśnie, ale wytrwałam.
Instruktorka spytała nawet czy ćwiczyłam wcześniej, bo dość dobrze radziłam sobie technicznie i z oddechem. A jasne, że tak, a że było to kilkanaście lat temu to juz taki mały drobiazg.
Wreszcie ćwiczenia zakończyłam i udałam sie na zasłużony masaż

Masażer wygląda mniej więcej tak.
Po raz pierwszy miałam do czynienia z taką maszynerią, więc byłam ciekawa co to za zabawka.
Po 10 minutach masowania różnych części ciała czułam przeogromną ulgę dla zmaltretowanych mięśni.
Jedyne co mnie zaskoczyło w treningu to brak rozciągania na koniec. Poza tym ćwicząc, jednocześnie świetnie się bawiłam.
Jutro melduję się ponownie w klubie.

Gorzej natomiast z dietą. Jakoś pomysłów na tanie i szybkie dania dietetyczne mi brak, ale cały czas nad tym pracuję ograniczając po prostu posiłki, które spożywam.
A dziś to w ogóle dieta poszła się paść za sprawą...


...takiego oto torta mojego synka, który to dziś skończył 4 lata.
Zjadłam dwa kawałki, przyznaję, ale biczować się nie zamierzam.
Był pyszny.
Zatem jutro również dietetycznie wracam do gry .

środa, 9 stycznia 2013

Ależ to była niespodzianka!

Dzisiejszego ranka myślałam, że mojemu M. nakopię do czterech liter. Powód? Z uporem maniaka wylegiwał się w pokoju, który jest jednocześnie pokojem telewizyjnym, sypialnią, a także w kącie stoi sobie komputer.
Nie mogłam poćwiczyć, bo nie chciał się ewakuowac do pokoju dzieci.
Ale się zeźliłam!
To ja tu próbuję coś ze swoim puszystym ciałem zrobić, a on mi na złość!
Później pomyślałam sobie, że przeciez sama mogłam pójśc do dziecięcego pokoju i tam poćwiczyć, ale złość przyćmiła zdrowy rozsądek i zamuliła jakość funkcjonowania mózgu. W pełni mi mózg zatrybił jak byłam na mieście. Tym samym dziś nie ćwiczyłam. Oczywiście, usprawiedliwiając siebie, zwalałam winę na M.
Po 17:00 otrzymałam od M. małą, niepozorną kartę.
Wzięłam do ręki i...i okazało się, że ta mała niepozorna karta była...dwumiesięcznym karnetem na siłownię!!!!
Yupiiijaaaajejjjjj!!!!!
Ależ mi zrobił niespodziankę. Oczywiście został wyściskany i wycałowany aż miał dość.
Jutro rano lecę zatem na siłownię!!!


W zamierzchłych latach 90-tych XX wieku, byłam całkiem aktywna sportowo. Siłownia była dla mnie chlebem codziennym, no może niekoniecznie codziennym, ale trzy, cztery razy w tygodniu mus był, żeby być. Zresztą miałam fajną ekipę współćwiczącą, więc były to również spotkania towarzyskie. Panowie, którzy ćwiczyli razem z nami służyli ogromną pomocą Mam nadzieję, że i tutaj trafię na fajne towarzystwo, które zmobilizuje mnie do systematyczności :)
Teraz to już rozpoczynam program odchudzania pełną gębą i przy profesjonalnej pomocy.
Jutro na pewno zdam relację :)

środa, 2 stycznia 2013

Maraton po Biedronkach.

Z nowym rokiem, nowym krokiem.
Tak też i ja działam dalej w swych postanowieniach.
Póki co treningi nadal są krótkie, a dieta nadal MŻ.
W Sylwestra od mojego M. dostałam w prezencie skakankę :)
Normalnie coraz bardzie się nakręcam i napędzam, aby się spocić i wypocić co nie co, a nawet całkiem sporo.
Dzieci wróciły do żłobka i przedszkola, po odstawieniu zatem dziatwy do wyżej wymienionych placówek, ja mogę szaleć, bo nikt i nic mi przeszkadzaę nie będzie.

Z gazetki promocyjnej  sieci Biedronka, dowiedziałam się, że od 31 grudnia zeszłego roku w ofercie jest kilka produktów do fitnessu, wiecej można zobaczyć TUTAJ.
Najbardziej zainteresowała mnie odzież, bo wstyd przyznać, ale to co miałam na sobie ćwicząc nadaje się tylko i wyłącznie na śmieci. A, że alternatywy żadnej, więc ćwiczyłam w tym czymś co jeszcze sie mojego tyłka w miarę trzymało, choć przyznam, że skoki na skakance ufność w ową przyczepność do zadka nadwyrężyły.
Niestety, okazało się, że najbliższa mi odległością Biedronka nie ma nic co by mnie interesowało.
Pobiegałam zatem po kolejnych i dopiero w czwartej trafiłam. Zakupiłam zatem spodnie i koszulkę i teraz moje samopoczucie podczas ćwiczeń wzrośnie zapewne wielokrotnie.

Wczoraj, dzwoniąc do bardzo bliskiej mi koleżanki, przy składnaiu sobie życzeń noworocznych, zeszłyśmy na temat postanowień. Temat odchudzania, diet, ćwiczeń jest nam bardzo bliski i często wałkowany. Padło też hasło o siłowni. Poszłabym, naprawdę poszłabym, bo kiedyś, paręnaście lat temu chodziłam bardzo systematycznie i dobrze się czułam we własnym ciele. Nie wiem jednak czy budżet domowy wytrzyma dodatkowy koszt. Także nastawiam sie bardziej na domową walkę z tłuszczykiem.