piątek, 28 grudnia 2012

1. Dieta bogatoresztkowa

Postanowiłam, że dzień dzisiejszy będzie pierwszym dniem mojego nowego życia. Ale to postanowiłam wczoraj. Jako mam dwójki maluchów czasami zapominam o sobie i moich postanowieniach na rzecz, wiadomo, własnych dzieci.
Dziś rano, nieświadomie, zastosowałam dietę bogatoresztkową tzn. bogatą w resztki, które pozostawiły maluchy. O zgrozo! Jednak nie wpadłam w panikę, tylko po prostu nie zjadłam swojego, zaplanowanego śniadania.
Zresztą, poczyniwszy również postanowienie dietetyczne doszłam do wniosku, że konkretnej diety to ja nie dam rady, ale z każdej coś, w rozsądnych ilościach, stosując zdrowsze zamienniki to i owszem.
Zajrzałam zatem do lodówki i do portfela i westchnęłam. Zdziałać mogę niewiele, ale zawsze więcej to niż nic. Zamrażalkę mam bogato zaopatrzoną w kurzęce cycki, które uwielbiam, więc na pewno coś wymyślę. Dziś po prostu zastosowałam dietę MŻ, do tego stopnia, że cały czas czułam i czuję niedosyt i nawet słyszę jak żołądek mi się buntuje.

Generalnie dziś miałam zwariowany dzień, wiec po położeniu dzieci spać przez głowę przebiegła mi myśl, że może jednak od jutra....O nie, nie! A co ja na blogu napiszę? Po jakie licho go zakładałam, że po jednym poście już mi się nie chce. Stop!
W garść się wzięłam i o 21:21 zaczęłam ćwiczyć.
Miałam poćwiczyć 45 minut. wytrzymałam 30 minut i przerwałam, bo mięśnie zaczęły mi się trząść. Jak na pierwszy raz to i tak jestem z siebie dumna :) Nie poddałam się!



A, i jeszcze jedno. Stanęłam dziś na wadze i ujrzałam dokładnie 73,6 kg.
Uśmiechnęłam się zadowolona, bo bałam się, że po świątecznym obżarstwie przekroczę 74 kg.

zdjęcie ze strony bezpowodu.com


czwartek, 27 grudnia 2012

Czas by był

Odchudzanie zaczynałam zawsze : od jutra, od poniedziałku, od następnego miesiąca itd.
Efekt?
Przed Świętami ponad 73 kg na wadze przy 160 cm wzrostu. O zgrozo!
 Teraz na pewno więcej, bo przecież świąteczne obżarstwo na pewno zostawiło kilkaset (co najmniej) gram dodatkowo.
Prawda ujrzy światło w dniu jutrzejszym kiedy to zważę się i zmierzę.
Moje spojrzenia rzucane w lustro są przelotne, bo nie mam ochoty schrzanić sobie reszty dnia wizją mojego wyglądu.
Prawda jest okrutna!
Tak źle nie wyglądałam nigdy wcześniej!!!
Moje samopoczucie, a zwłaszcza samoocena uległy znacznemu obniżeniu.
I jest na to tylko jedna rada: ruch i dieta, a raczej racjonalne odżywianie.
Nie jestem specjalistką ani od dietetyki, ani od ćwiczeń, ale na szczęście wujcio Google całkiem sprawnie mi działa.
Założenie tego bloga jest dla mnie ostatnią deską ratunku, bo mam nadzieje, że jego prowadzenie zmobilizuje mnie do walki o moje lepsze JA!
Jest już wieczór, resztki poświątecznych potraw skonsumowane.
Zatem zaczynam...od jutra :)
Dlaczego od jutra?
Bo dzisiejszy wieczór poświęcam na ułożenie sobie jadłospisu oraz wynalezienie treningu.
Uff! Słowo się rzekło!
Teraz czas na działanie!
Trzymać kciuki!



Zadbaj o swoje ciało!
 To jedyne miejsce, w którym żyjesz naprawdę!

Jim Rohn