niedziela, 26 maja 2013

Przegonić słodycze precz!

Od dawna jestem słodyczomaniaczką, słodyczoholiczką, a więc uzależniona od słodyczy mam wątpliwą przyjemność być.
Mój M. ponad dwa lata temu rzucił palenie dzięki e-papierosowi.
Czemuż takiego cuda nie stworzono dla słodyczożerców?

Stwierdzam zatem z pełną odpowiedzialnością, że słodycze właśnie są moim najgorszym wrogiem na drodze do schudnięcia.
Mogę jeść warzywa, sałatki, zastąpić białe pieczywo ciemnym. Generalnie wszystkie zdrowsze zamienniki w większości wypadków bez problemów przyswajam.

Ale te cholerne słodycze trzymaja się mnie jak rzep psiego ogona.


I kiedy uda mi sie przez kilka dni oprzeć, ograniczać ogólnie żarcie czegokolwiek w nadmiernych ilościach, to przychodzi taki dzień, w którym przepadam z kretesem. Dzień, w którym zaczyna się tzw. PMS.
I wtedy chodzę, sznupię po kątach w poszukiwaniu czegokolwiek o zawartości cukru. Sporej zawartości najlepiej. Jak nie znajdę to wyciągam z lodówki cokolwiek byle zapchać apetyt na słodycze. No i chodzę i żrę. Wręcz do bólu żołądka.Wieczorem mam wyrzuty sumienia i obiecuję sobie, że od jutra ani grama. A gdzie tam. Ledwo otworzę gały już szukam. Staram się, żeby słodkości w domu nie było, ale czasem zdarza mi się coś kupić dla dzieci. No tak, tylko, że dzieci nie zdążą nawet powąchać, bo matka im zeżre.

Dziś było ciut lepiej, bo atak miałam tylko po obiedzie. Były w domu cuikierki. Z naciskiem na słowo były, bo oczywiście zeżarłam.

Tak być nie możę.
Zatem położyłam dzieci spać, siadłam i pomyślałam, że muszę coś z tym zrobić.


Odpaliłam neta i czytam i mądrości nabywam.

Po pierwsze: zapomnij o słodyczach light (podobno nie zawsze maja tak naprawdę mniej kalorii. Poza tym świadomość, że mniej kalorii ma 1 batonik to zjemy dwa lub trzy i...wcale na kaloriach nie oszczędzamy)

Po drugie: nie spieszymy się z jedzeniem. Podczas żucia wydziela się hormon zw.leptyną, który zmniejsza łaknienie

Po trzecie: jeśli jemy mięso to dla równowagi powinniśmy zjeść dużo warzyw (ekhm...tego nie wiedziałam)
po czwarte: jedz kiełki, które zawierają cukier powstający w procesie kiełkowania (o, proszę,też nie miałam świadomości)

Po piąte: ćwicz, biegaj, oddychaj głęboko,medytuj, aż...minie ochota na słodycze,

Po szóste: jedz słodkie warzywa (faktycznie, Judyta bez przerwy z marchewką chodziła.Może to i dobry pomysł)

Po siódme: jabłko zamiast batona, które zawiera ogrom witamin takich jak A, B1,B2, C, PP,które spalają tłuszcz

Po ósme: siemię lniane - zawira cynk, który reguluje uczucie sytosci i zapobiega napadom wilczego apetytu na słodycze,

Po dziewiąte: chrom, bez niego trudno utrzymać stały poziom glukozy we krwi (np.pić można napój sporządzony z 1 łyżeczki drożdży rozpuszczonych w szklance gorącego mleka). Z chromem jednak należy uważać, żeby z kolei nie przedobrzyć, bo możemy sobie zrobić więcej złego niż dobrego.

Przy chromie zatrzymałąm sie na dłużej, a konkretnie na objawach niedoboru chromu.
Objawami są: duży apetyt na słodycze, kłopoty z koncentracją, niezrozumiałe zmęczenie i częste bieganie do toalety.
O żesz...przy wszystkich tych objawach mogę sobie odhaczyć tzw." ptaszka"

Szperam dalej w internecie, ale już pod kątem chromu.

 I o chromie właśnie będzie kolejny post

zdjęcie ze strony bezpowodu.com


3 komentarze:

  1. Nie wiem, mi pomogło po prostu poważne podejście do diety, ja wiem, że brzmi to kolokwialnie, ale czasem trzeba spojrzeć prawdzie w oczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słuszna uwaga, wszystko potrafię zmienić, zamienić oprócz słodyczy. Mam wrażenie nawet, że to jest po prostu chorobliwe uzależnienie, dlatego, przynajmniej na początku, przydałby mi sie jakiś wspomagacz.

      Usuń
  2. oaza zamień słodycze na inny produkt np. owoce. o odchudzaniu piszę na swoim blogu 3 porady na start odchudzania zerknij może cie coś zainteresuje

    OdpowiedzUsuń